GIŻYCKO-KRUKLANKI- ZDJĘCIA POCIĄGÓW
Moderatorzy: Sebastian Marszał, bastard
- krzysztoforek
- Ekspres
- Posty: 215
- Rejestracja: 22 maja 2006, 14:04
- Lokalizacja: Szczecin
GIŻYCKO-KRUKLANKI- ZDJĘCIA POCIĄGÓW
Czy może ktoś posiada zdjęcia z okresu normalnej eksploatacji i mógłby je wrzucić na forum.Będę bardzo wdzięczny.
Ostatnio zmieniony 17 sty 2007, 20:01 przez krzysztoforek, łącznie zmieniany 1 raz.
To moze zaczac od najstarszego zdjecia BR74 z pociagiem (zapewne towos) w rejonie wiaduktu pod Pieczonkami. Fragment kartki pocztowej z 1910 roku.
Wiem, wiem... pewnie chodzi o fotki PKP - ale to najszybciej u Niemców, albo u uczestników ostatniej wycieczki przed zamknieciem linii. Kto tam byl?
Wiem, wiem... pewnie chodzi o fotki PKP - ale to najszybciej u Niemców, albo u uczestników ostatniej wycieczki przed zamknieciem linii. Kto tam byl?
Kolejowy elementarz Warmii i Mazur! www.torowiskiem.prv.pl
- krzysztoforek
- Ekspres
- Posty: 215
- Rejestracja: 22 maja 2006, 14:04
- Lokalizacja: Szczecin
- krzysztoforek
- Ekspres
- Posty: 215
- Rejestracja: 22 maja 2006, 14:04
- Lokalizacja: Szczecin
Problem z tą linią polega na tym, że zamknięto ją (w ruchu osobowym) jeszcze w żywym PRL-u: 1 września 1987 roku. W tamtych czasach robienie zdjęć pociągom wymagało czasem sporej odwagi. I to niekoniecznie ze względu na powszechne tabliczki z przekreślonym aparatem, czy stada sokistów - ci ostatni bywali na tak michałkowej linii pewnie baaardzo od święta. Największym wrogiem tego typu fot okazywała się... własna rodzina i znajomi... nie będący w stanie zrozumieć jak można cykać takie "bzdety" jak kolej zamiast standartowych fot rodzinno-okolicznościowych... To głównie to pukanie się w czoło (czasem tylko w myślach) na widok MK z aparatem a nie zakazy - skutecznie pozbawiło nas większej ilości polskich zdjęć z czasów późnego PRL (koniec lat 80-ych). Wczesniej zdjęcia kolejowe powstawały tylko przez przypadek (typu fota rodzinna na tle pociągu), albo robili je wyjątkowi nonkonformiści - uznawani powszechnie za wariatów! W drobnej części lukę zdjęciową łatają Niemcy, dla których zakaz fotografowania kolei jest czymś naturalnie niedorzecznym. Tam byli świadomi MK już na początku XX w. a robienie zdjęć dodatkowo wspierał niemiecki kult wszelkiej techniki - zupełnie nieznany u nas... Też mieli zakazy ale ograniczone głównie do sfery militarnej i przede wszystkim czuli akceptację własnego otoczenia na robienie tego typu zdjęć. U nas w dalszym ciągu często jej brak. Odruch stadny mówił i mówi, że kolej jest be i nie warta zdjęcia. Co innego imieniny cioci.
Wracając do Kruklanek. Mimo, że trochę grzebię się w temacie, nie widziałem dotychczas ani jednego(!) powojennego zdjęcia z pociągiem na linii Giżycko-Kruklanki. Nie znaczy to, że ich nie ma. Prawdopodobnie istnieją pojedyńcze i rozsiane wśród nieświadomych MK starszej daty bez dostępu do netu. Być może też jako zdjęcia rodzinne z pociągiem w tle. Dotarcie do tego typu fot jest często niestety niemożliwe lub bardzo trudne, aczkolwiek i tak łatwiejsze niż jeszcze parę lat temu (internet trafił w końcu "pod strzechy"). Dodatkowym utrudnieniem jest u nas brak tradycji podpisywania zdjęć, więc nawet istniejące foty mogą nie dać się nigdy zidentyfikować. Wreszcie jest jeszcze jedna prozaiczna sprawa. Linia do Kruklanek była za krótka! Teren jak na Mazury płaski, brak wysokich nasypów i głębokich przekopów, brak mostów - tylko przepusty (ładne - z kamienną licówką), tylko jeden wiadukt - za to piękny:
Wzdłuż linii nie prowadzi żadna droga, a przecina tylko jedna lokalna - do Kożuchów. Wszystko to razem zdecydowanie nie sprzyjało robieniu zdjęć... Tu nie ma zbyt ciekawych motywów w porównaniu do bliskiej okolicy (np. Giżycko, Sterławki itd.). Te czynniki miały za to inny pozytywny wpływ - bez nich linii do Kruklanek w ogóle by nie odbudowano po rosyjskiej grabieży!. Wystarczyłby jeden, większy, zwalony w styczniu 1945 most, by Kruklanki nie miały już powojennej kolejowej historii. Gdyby nie tego typu zmasakrowany most w Ogonkach mielibysmy co wspominać z powojennej przeszłosci całej linii Giżycko-Węgorzewo - bo prawdopodobnie tylko ten most stanał na przeszkodzie jej odbudowy. A tak przez jeden most możemy powspominać tylko ogryzek do Kruklanek - dobre i to.
Kożuchy 1999 r. - najostrzejszy łuk linii, w oddali dworzec:
W zabytkowym numerze Parowozika (1/1991 - poprzednik Świata Kolei)
jest taka oto ciekawa notka:
Może pan Kowalski ma jakąs fotę z pociągiem, albo wie kto ją może mieć??? Tylko jak dzis nazywa się Osiedle 30-lecia... (w domysle: PRL-u)...
Wracając do Kruklanek. Mimo, że trochę grzebię się w temacie, nie widziałem dotychczas ani jednego(!) powojennego zdjęcia z pociągiem na linii Giżycko-Kruklanki. Nie znaczy to, że ich nie ma. Prawdopodobnie istnieją pojedyńcze i rozsiane wśród nieświadomych MK starszej daty bez dostępu do netu. Być może też jako zdjęcia rodzinne z pociągiem w tle. Dotarcie do tego typu fot jest często niestety niemożliwe lub bardzo trudne, aczkolwiek i tak łatwiejsze niż jeszcze parę lat temu (internet trafił w końcu "pod strzechy"). Dodatkowym utrudnieniem jest u nas brak tradycji podpisywania zdjęć, więc nawet istniejące foty mogą nie dać się nigdy zidentyfikować. Wreszcie jest jeszcze jedna prozaiczna sprawa. Linia do Kruklanek była za krótka! Teren jak na Mazury płaski, brak wysokich nasypów i głębokich przekopów, brak mostów - tylko przepusty (ładne - z kamienną licówką), tylko jeden wiadukt - za to piękny:
Wzdłuż linii nie prowadzi żadna droga, a przecina tylko jedna lokalna - do Kożuchów. Wszystko to razem zdecydowanie nie sprzyjało robieniu zdjęć... Tu nie ma zbyt ciekawych motywów w porównaniu do bliskiej okolicy (np. Giżycko, Sterławki itd.). Te czynniki miały za to inny pozytywny wpływ - bez nich linii do Kruklanek w ogóle by nie odbudowano po rosyjskiej grabieży!. Wystarczyłby jeden, większy, zwalony w styczniu 1945 most, by Kruklanki nie miały już powojennej kolejowej historii. Gdyby nie tego typu zmasakrowany most w Ogonkach mielibysmy co wspominać z powojennej przeszłosci całej linii Giżycko-Węgorzewo - bo prawdopodobnie tylko ten most stanał na przeszkodzie jej odbudowy. A tak przez jeden most możemy powspominać tylko ogryzek do Kruklanek - dobre i to.
Kożuchy 1999 r. - najostrzejszy łuk linii, w oddali dworzec:
W zabytkowym numerze Parowozika (1/1991 - poprzednik Świata Kolei)
jest taka oto ciekawa notka:
Może pan Kowalski ma jakąs fotę z pociągiem, albo wie kto ją może mieć??? Tylko jak dzis nazywa się Osiedle 30-lecia... (w domysle: PRL-u)...
-
- EuroCity
- Posty: 425
- Rejestracja: 24 wrz 2004, 20:13
- Lokalizacja: Reda
- krzysztoforek
- Ekspres
- Posty: 215
- Rejestracja: 22 maja 2006, 14:04
- Lokalizacja: Szczecin
- krzysztoforek
- Ekspres
- Posty: 215
- Rejestracja: 22 maja 2006, 14:04
- Lokalizacja: Szczecin
Czemu w takim razie nie przedłużyli linii po 1945 do Ogonków? Przecież po drodze nie było wysadzonych większych obiektów. Sens takiego ogryzka Giżycko-Kruklanki ma, jak dla mnie, podobne znaczenie, jak nieco dłuższego połączenia Giżycko-Ogonki.lyck pisze: Te czynniki miały za to inny pozytywny wpływ - bez nich linii do Kruklanek w ogóle by nie odbudowano po rosyjskiej grabieży!. Wystarczyłby jeden, większy, zwalony w styczniu 1945 most, by Kruklanki nie miały już powojennej kolejowej historii. Gdyby nie tego typu zmasakrowany most w Ogonkach mielibysmy co wspominać z powojennej przeszłosci całej linii Giżycko-Węgorzewo - bo prawdopodobnie tylko ten most stanał na przeszkodzie jej odbudowy. A tak przez jeden most możemy powspominać tylko ogryzek do Kruklanek - dobre i to.
Może w Kruklankach był jakiś przemysł (tarkatki lub coś w tm stylu)i dlatego opłacało się odbudować tylko ten mały kawałek linii do Wegorzewa?
Są przecież przypadki na Mazurach, że nawet bez żadnych ubytków w torowisku, linia nie była odbudowywana po 1945 roku ze wzgledów ekonomicznych i z powodu wyludnienia terenów.
"Uwaga Grupa! Kierunek wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja!"
- krzysztoforek
- Ekspres
- Posty: 215
- Rejestracja: 22 maja 2006, 14:04
- Lokalizacja: Szczecin
To wszystko są domysły. Szczególnie w przypadku tej linii. Ogonki są o krok od Węgorzewa i naturalnie do niego ciążą. Gdyby miano odbudować linię aż do nich, to prędzej czy później znalazłyby się srodki na brakujący most. Mam wrażenie, że nitkę tylko do Kruklanek zbudowano z powodów czysto praktycznych (mało typowe jak na PRL ). Był to najtańszy sposób no możliwie szybki wywóz drewna z pobliskiej Puszczy Boreckiej (mało znana puszcza, a miejscami nie ustępuje białowieskiej). Po wojnie drewno było potrzebne na gwałt - do odbudowy. Powojenny wyręb był momentami rabunkowy. Ruch osobowy był tu raczej efektem ubocznym. Kruklanki były najbliższą stacją łatwą do uruchomienia minimalnym kosztem. Jak minimalny był to koszt świadczą szyny jakich m.in. użyto do odbudowy:Czemu w takim razie nie przedłużyli linii po 1945 do Ogonków? Przecież po drodze nie było wysadzonych większych obiektów. Sens takiego ogryzka Giżycko-Kruklanki ma, jak dla mnie, podobne znaczenie, jak nieco dłuższego połączenia Giżycko-Ogonki.
Może w Kruklankach był jakiś przemysł (tarkatki lub coś w tm stylu)i dlatego opłacało się odbudować tylko ten mały kawałek linii do Wegorzewa?
Staroużyteczne, jeszcze carskie szyny mogły pochodzić z jakiejś linii w dawnym zaborze rosyjskim (Mazowsze, Podlasie, Kieleckie), albo być przywleczone gdzieś z głębi frontu wschodniego. Taka nawierzchnia nie mogła dużo wytrzymać, nawet przy sukcesywnej wymianie podkładów z drewnianych na strunobetonowe (wymiana była widoczna szczególnie na obu końcach linii).
Co do wojskowego znaczenia odcinka to nie mam pomysłu. Tu nie ma blisko żadnego poligonu. Nie mówię o moście w Grądach, który chwilowo za taki poligon posłużył.
Parę lat temu zwiedzałem z kuplem okolice Pozezdrza. Szukaliśmy bunkrów dawnej kwatery Himmlera. Idąc leśną drogą spotkaliśmy 2 starszych panów. Zagadnięci zdawali sie dobrze znać okolicę, ale z czasów swojej młodości - tuż po wojnie. Główny bunkier kwatery opisali tak sugestywnie, że byłem lekko w szoku. Spytałem czy pamiętają kolej - z miejsca podchwycili temat, że oczywiście. Tor był dla nich tak oczywisty jakby dalej leżał! Z ich słów wynikało że widzieli... ręcznie pchane wagoniki wąskotorówki leżącej na torowisku w lasach koło Pozezdrza. Jak to zwykle z opowiadaniami starych ludzi bywa, nie umiem powiedzieć co z ich słów było prawdą, a co konfabulacją. Pamięć dawnych zdarzeń jest bez przerwy "urabiana" przez nowsze wydarzenia - stąd po latach nie sposób odróźnić fikcji od faktów - tak rodzą się legendy... Kto wie, być może faktycznie po zwinięciu szyn przez Rosjan (ściślej: przez jeńców niemieckich pod rosyjską komendą), na pozostałych podkładach ułożono przypadkowe szyny i prowadzono ruch jak na kolejce polowej. Ale to znów bardziej domysły.
O pewnie, takich linii jest sporo, ale wyludnienie dotyczyło głównie strefy przygranicznej - mało kto chciał się osiedlać w pobliżu płynnej granicy.Są przecież przypadki na Mazurach, że nawet bez żadnych ubytków w torowisku, linia nie była odbudowywana po 1945 roku ze wzgledów ekonomicznych i z powodu wyludnienia terenów.
Wracając do Kruklanek. Jeżeli linię odbudowano głównie do wywózki drewna, to miejscowi powinni dobrze pamiętać ciężarówki z pniakami. Nie ma innej drogi do puszczy jak przez środek wsi:
Mapka jest nominalnie z 1982 r. Zastanawia, że tor sięga prawie kilometr na północ od stacji. Jak byłem w Kruklankach pierwszy raz w 1993 r. to nie znalazłem po nim śladów prócz szyn w przejeździe. Pewnie leżą one i dziś, oczywiście zaasfaltowane. Prawdopodobnie był to tor wyciągowy do przestawiania składów z dłużycą. Sam układ stacji nie powala, żeby nie powiedzieć, że jest bardzo ubogi. No ale trzeba pamiętać, że mapka jest z czasu schyłku tej linii. Budynek stacyjny odbudowano z rozmachem po zniszczeniach z I wojny. II wojnę przetrwał bez szwanku. Przed 13 laty, mimo braku konserwacji, ciągle robił wrażenie:
Od lat nie ma już tablicy Kruklanki. Wyszły za to czytelne "Kruglanken"
Nie wspomniałbym dworca, gdyby nie ogłoszenie, które dziś (20.06.2006) znalazłem w Wybiórczej:
Szczególnie podoba mi się zdanie: "Otoczenie budynku stanowią tereny niezagospodarowane... " Historia tarza się ze śmiechu...
Tak. Dużo ich w okolicach wielkich jezior... Pamiątki po lecie 1944, kopane przez miejscowych cywili i młokosów z HJ. Wymysł domorosłego fachowca od umocnień - gaulajtera Kocha (namiestnik NSDAP na Prusy Wsch.), który niczym perski satrapa chciał tak powstrzymać Rosjan. Zapomniał, że rowy bez obrońców są dosłownie nic nie warte. Zmarł dopiero w 1986 roku na dawnych swoich włościach tzn. w barczewskim więzieniu...Bernard pisze:A co to za rów, zaznaczony na mapie podwójną niebieską, przerywaną linią?
Może przeciwczołgowy?
- Piotr Janik
- InterCity
- Posty: 300
- Rejestracja: 29 wrz 2004, 16:14
- Lokalizacja: Warszawa
Próbowałem nadać temu postowi od razu właściwą lokalizację, niestety: "Przepraszamy, ale tylko moderatorzy mogą pisać tematy na tym forum". Nie mam wiele do powiedzenia w sprawie Kruklanek ale dygresyjny wywód Lycka mnie ośmiela a historyjki tak zgrabnie zaplatają się z Historią... Otóż mój Kolega z Nowej Wsi Reszelskiej, któremu zawdzięczam pierwszy kontakt z linią Orneta-Sątopy, wspominał kiedyś, że siedział w Barczewie z Kochem . Nigdy nie dociekałem prawdopodobieństwa tegoż. Dzięki, Lyck!
Freien Strecken für freien Menschen!